Część 4
Czy my się znamy?
Mijały kolejne dni, które Anna spędzała samotnie. Nadzieja na znalezienie pracy gasła, a strach przed najgorszym paraliżował ją do tego stopnia, że przestała wychodzić z domu. Jej niepokojące zachowanie szybko dostrzegł Piotr. Czuł się jednak bezsilny, ponieważ Anna nie chciała rozmawiać. Całymi dniami patrzyła w okno, jakby czekała na kogoś, kto miał się zaraz pojawić. Nic takiego jednak się nie stało.
Piotr pracował coraz więcej, a Anna obarczała winą za całą sytuację siebie. Czuła odpowiedzialność i niepewność. Rozmawiali przecież coraz rzadziej, a nawet gdy już zaczynali rozmowę to kończyła się ona, kiedy Piotr pytał kobietę jak minął jej dzień… Przecież wiedział, że kolejne dni mijały jej dokładnie tak samo. A jednak ciągle pytał. Dlaczego? Czy była to troska czy sugestia?
Druga kawa tego poranka postawiła Annę na nogi. Telefon wciąż milczał, a cztery ściany wydawały się coraz ciaśniejsze. Nie mogła się poddać, nie mogła ciągle się bać. Wróciła do kuchni i przygotowała obiad. Włoskie danie przypomniało jej o poniedziałkowych kolacjach, którymi wraz z Piotrem wynagradzali sobie ciężkie początki tygodnia. Piotra jednak nie było w domu. Miał wrócić dopiero późną nocą.
Anna wiedziała, że to już ostatni moment, aby przełamać tę dobijającą ją ciszę panującą między nią, a mężczyzną, którego tak mocno kochała. Spakowała posiłek i chwilę później jechała już w stronę szpitala. Piotr powinien być zadowolony. W końcu pracuje tak ciężko. Dla nich. Dla niej. Z daleka widać już było bramę wjazdową. Wysoki budynek szpitala górował nad okolicznymi domami.
– Jeszcze tylko moment – pomyślała Anna, lecz chwilę później spełniło się jej najgorsze przeczucie. Ze szpitalnego parkingu wyjeżdżało znajome auto. Czarny samochód, przez który nie mogła nocą zmrużyć oka, był kilkanaście metrów od niej. ,,Czy my się znamy?” – pomyślała, ale tym razem nie czuła strachu. Czuła za to, że być może to jedyna okazja, aby spojrzeć kierowcy prosto w oczy.
Jakie było jej rozczarowanie, gdy zamiast rosłego mężczyzny dostrzegła za kierownicą drobną blondynkę. Zmrużyła oczy. Na tylnym siedzeniu w foteliku siedział chłopiec. Nie miał więcej niż 2-3 lata. Uśmiechał się szeroko, a jego błękitne oczy wyrażały szczerą, dziecięcą radość.
– Uspokój się, uspokój się – powiedziała do siebie ze złością – to nie ona. To nie to auto. Wpadasz w paranoję. Żaden przestępca nie wyręczałby się kobietą z dzieckiem – Anna była zdezorientowana. Rozpoznała przecież to auto. W końcu jeździła tym samym modelem.
Piotr uśmiechnął się na widok żony, choć na jego twarzy malowało się zaskoczenie. Anna wręczyła mu jeszcze ciepły posiłek prosząc o chwilę rozmowy.
– Kochanie, jestem teraz bardzo zajęty. Za chwilę muszę spotkać się z pacjentem.
-Piotr… – mężczyzna zrozumiał, że coś jest nie tak – Piotr… ktoś mnie śledzi. To czarne Audi, które ciągle widzę nie daje mi spokoju.
– Zaraz, zaraz… jakie Audi? Dlaczego wcześniej mi o tym nie wspomniałaś? Czy naprawdę jesteś pewna, że ktoś za tobą jeździ? Czarnych samochodów w tym mieście jest mnóstwo, może coś ci się przewidziało? – mężczyzna wyraźnie nie dowierzał.
– Piotr… proszę cię… nie powiedziałam ci wcześniej, bo wiem jak ciężko pracujesz. Nie chciałam obarczać cię dodatkowymi problemami. Ale… jestem więcej niż pewna, że to nie pomyłka… to może być mój szef, wiesz? On może wysyłać sygnał…
– Jaki sygnał? Anno! – odpowiedział zdumiony Piotr – to nie dziki zachód, tutaj takie rzeczy się nie dzieją. Wróć do domu, odpocznij… Porozmawiamy jak wrócę, dobrze? Wiem, że ostatnie tygodnie były dla ciebie stresujące. Myślę, że po prostu potrzebujesz snu.
– Możesz mieć rację – Anna nie miała siły walczyć. Ucałowała męża na pożegnanie i udała się do samochodu. Całą drogę myślała o tym, co powiedział jej Piotr. Wiedziała, że nie miał racji. Dlaczego nie chciał jej słuchać?